Tak z wygranej cieszyła się Magdalena Fręch.
– Marzenia się spełniają. To mój pierwszy tytuł w cyklu WTA. To naprawdę niesamowite uczucie. Chciałabym podziękować mojemu trenerowi za wspieranie mnie przez tyle lat. Zrobiliśmy to wspólnie, to praca zespołowa. Pracujmy dalej, bo chcemy wygrywać więcej – mówiła po wygranej w finale Magdalena Fręch
Rozstawiona w imprezie z numerem piątym Magdalena Fręch, która rozpoczynała turniej jako 43. zawodniczka rankingu światowego, była faworytką finałowego meczu z klasyfikowaną 109 miejsc niżej Olivią Gadecki i wywiązała się z roli faworytki sięgając po upragniony tytuł, ale zwycięstwo nie przyszło podopiecznej trenera Andrzeja Kobierskiego łatwo. Wyrównanym mecz finałowy trwał godzinę i. 58 minut.
W secie otwarcia tylko na początku tenisistki miały okazje na zdobycie breaka: Polka po jednej w gemach pierwszym i trzecim, Australijka – dwie w gemie drugim. Od tego momentu obie zawodniczki już pewnie utrzymywały serwis, nie było już żadnego break-pointa, więc o wyniku pierwszej partii meczu, decydował tie-break.