Stawka dzisiejszego spotkania Aryny Sabalenki w Wuhan była wyjątkowa. Na szali stał nie tylko awans do ćwierćfinału imprezy rangi WTA 1000, ale przede wszystkim – gwarancja powrotu na pozycję liderki rankingu od 28 października. Warunek był jeden – musiała pokonać Julię Putincewą. Białorusinka przegrała pierwszego seta 1:6, była zupełnie bezradna. W drugim Kazaszka miała nawet break pointa na 5:3. Aryna zdołała jednak przetrwać trudny moment i ostatecznie wygrała 1:6, 6:4, 6:0.
Po tym, jak Iga Świątek wycofała się z turnieju WTA 1000 w Wuhan, stało się jasne, że Aryna Sabalenka ma wielką szansę, by 28 października awansować na pozycję liderki rankingu. Wszystko z powodu regulaminu rozgrywek, który wskazuje, że punkty za WTA Finals są odejmowane przed zmaganiami. Białorusinka potrzebowała co najmniej ćwierćfinału, by wyprzedzić Polkę w notowaniu tuż przed kończącą sezon imprezą.
W środę 26-latka wykonała pierwszy krok, pokonując po zaciętym spotkaniu Katerinę Siniakovą. Czeszka dzielnie dotrzymywała kroku tenisistce z Mińska, ale w kluczowych momentach obu setów szala przechylała się na korzyść faworytki. Dzięki temu Sabalenka znalazła się o jeden mecz od powrotu na pozycję liderki światowego rankingu po blisko rocznej przerwie. W batalii o miejsce w ćwierćfinale i na szczycie kobiecego tenisa zestawienia zmierzyła się z Julią Putincewą. Dotychczas rywalizowała z reprezentantką Kazachstanu tylko raz. Przegrała to spotkanie, ale miało to miejsce przed pięcioma laty. Teraz Białorusinka miała idealną okazję do rewanżu. Tym bardziej, że w Wuhan była jak dotąd niepokonana, z bilansem 13-0.
Aryna Sabalenka wykonała zdanie. Odwróciła losy meczu z Julią Putincewą, będzie liderką rankingu WTA
Mistrzyni tegorocznego US Open rozpoczęła spotkanie od pewnie utrzymanego własnego podania, ale kolejne minuty należały do Putincewej. Reprezentantka Kazachstanu zaczęła coraz bardziej prowokować rywalkę do błędów. Można było odnieść wrażenie, że Sabalenka odczuwa stawkę pojedynku. Julia grała swoje – umiejętnie zmieniała tempo gry, dobierała różne uderzenia. Gemy seryjnie wędrowały na konto pogromczyni Igi Świątek z Wimbledonu. Aryna została w sumie przełamana aż trzykrotnie. Jej najgroźniejsze uderzenie zupełnie nie przynosiło korzyści. Ostatecznie set zakończył się rezultatem 6:1 na korzyść niżej notowanej tenisistki.