Iga Świątek nie miała zbyt wiele czasu, by do WTA Finals przygotować się pod okiem nowego trenera Wima Fissette’a. W Rijadzie miała trudne chwile, rozkręcała się, trzeci mecz zagrała już na swoich warunkach. I szkoda, że kolejnego w Arabii Saudyjskiej nie będzie. Wiceliderka światowego rankingu wraca do Europy, w Maladze dołączy do reszty reprezentacji, Polki w sobotę zameldują się bowiem w Hiszpanii. Ale bez Fissette’a, którego czeka wyprawa do Chin.
Czwartkowa wygrana Igi Świątek z Darią Kasatkiną 6:1, 6:0 dała nadzieję, że w półfinałowym starciu z Aryną Sabalenką zobaczymy Polkę grającą tak jak w pierwszej połowie roku. Iga spisała się bowiem bardzo dobrze, dyktowała warunki, Rosjanka, która w ostatniej chwili zastąpiła kontuzjowaną Jessicę Pegulę, nie była w stanie poradzić sobie z jej szybkimi zagraniami.
Tyle że sam awans Świątek do półfinału nie zależał tylko od wyniku tego spotkania. Ba, sytuacja tak się ułożyła, że w ogóle od niego nie zależał, Polka mogła z Kasatkiną nawet przegrać. Ważniejszy dla niej mecz stoczyły później Coco Gauff i Barbora Krejcikova.
Wygrana Amerykanki, ostatniej niepokonanej zawodniczki w Rijadzie, dałaby Świątek miejsce w półfinale. Gauff spisała się jednak słabiej niż w meczu z Polką, tym razem miała ogromny problem z forhendem, co Krejcikova wykorzystywała raz za razem. I to Czeszka triumfowała 7:5, 6:4 – sprawiając, że dla Igi turniej się zakończył. Wygrała w Rijadzie 400 punktów, które będą się liczyły aż do końca października przyszłego roku, zarobiła nieco ponad milion dolarów. Straty do Sabalenki mogą się jednak znacznie powiększyć, sięgnąć w sobotę nawet blisko dwóch tysięcy punktów.
Koniec WTA Finals dla Igi Świątek. Został jeszcze jeden cel przed urlopem. Już bez trenera
Dla Igi skończył się więc ostatni w tym sezonie turniej WTA, ale nie zakończył się cały sezon. W przeciwieństwie do poprzednich lat wystąpi bowiem w finałach Pucharu Billie Jean King, co od razu stawia Biało-Czerwone w roli faworyta. Choć i tu droga jest kręta – najpierw trzeba ograć Hiszpanki z Paulą Badosą, później Czeszki z Karoliną Muchovą, w półfinale zaś najprawdopodobniej Włoszki z Jasmine Paolini. Iga tym razem nie skorzysta z podpowiedzi Wima Fissette’a, swojego nowego szkoleniowca. Mimo, że zazwyczaj na mecze reprezentacyjne udawała się z Tomaszem Wiktorowskim, swoim poprzednim opiekunem.