Radość, jaka zapanowała w polskim obozie po ostatnim punkcie przez debel Iga Świątek/Katarzyna Kawa jest trudna do opisania. Wiceliderka rankingu WTA skakała z radości, kapitan Dawid Celt chwytał się za głowę, wszyscy wpadali sobie w ramiona. A później Iga powiedziała przed kamerą, że jest tak wyczerpana, że “za 20 minut będzie już chyba martwa”. Celt zaś zdradził, że postarzał się o 20 lat. Całe szczęście, że w niedzielę mogą odpocząć, bo dopiero w poniedziałek zagrają z Włochami historyczny finał Pucharu Billie Jean King.
Historyczny dla Polski jest już sam awans do półfinału, bo Biało-Czerwone dokonały tego po meczu z najbardziej utytułowaną kobiecą reprezentacją w tych rozgrywkach w XXI wieku – Czechami. W dwóch poprzednich edycjach Pucharu Billie Jean King nasi sąsiedzi z południa kończyli rywalizację w półfinałach, teraz pewnie też liczyli na możliwość gry z Włochami. To się nie stanie, zostali zatrzymani przez Polskę.
Samo sobotnie starcie było iście szalone, bo same dwa singlowe pojedynki zajęły grubo ponad pięć godzin. Najpierw Marie Bouzkova ograła Magdalenę Fręch 6:1, 4:6, 6:4, później jednak na 1:1 wyrównała Iga Świątek, która nieznacznie pokonała Lindę Noskovą (7:6, 4:6, 7:5). Decydował więc debel, a w nim przeciw parze Świątek/Katarzyna Kawa wyszły do gry Bouzkova i Katerina Siniakova. Ta druga jest najlepszą obecnie deblistką świata, liderką rankingu WTA i mistrzynią French Open oraz Wimbledonu.
Polki jednak dały radę, fenomenalnie przez większą część spotkania spisywała się Kawa, która na dobrą sprawę już po pierwszej piłce mogła przyjmować… gratulacje. Panie zaczęły bowiem grę o północy, a w sobotę kończyła 32 lata. I te gratulacje dostała, koleżanki odśpiewały jej po meczu “Sto lat”.
Mąż Agnieszki Radwańskiej postarzał się o 20 lat. A Iga Świątek mówiła, że zagra, choćby miała umrzeć na korcie
Radości w polskiej drużynie było co niemiara. Dawid Celt chwytał się za głowę, niczym Pep Guardiola dziewięć lat temu, gdy Robert Lewandowski zdobył pięć bramek dla Bayernu w kilka minut w starciu z Wolfburgiem. Skakała w górę wyczerpana Świątek, choć w tych dwóch meczach na korcie spędziła cztery godziny. Było “kółeczko zwycięstwa”, wpadanie sobie w ramiona. A później już… szczere wyznania.