Iga Świątek pewnie wygrała pierwszego seta w meczu 4. rundy wielkoszlemowego US Open z Jeleną Ostapenko. To, co wydarzyło się później, trudno wytłumaczyć. Polka została kompletnie rozbita i sensacyjnie odpadła z turnieju!
Podczas trzech pierwszych rund wielkoszlemowego US Open Iga Świątek mierzyła się z dużo niżej notowanymi tenisistkami i nie miała większych problemów z wygrywaniem. Najwięcej sprawiła ich Daria Saville, ale nawet ona nie była w stanie urwać seta naszej zawodniczce.
Pierwszy trudniejszy sprawdzian na liderkę światowego rankingu WTA czekał w czwartej rundzie, gdzie rywalką była Jelena Ostapenko. Przed tym pojedynkiem jej mecze trwały znacznie dłużej z uwagi na to, że za każdym razem wygrywała po trzysetowych bojach.
Ale obawa przed tym spotkaniem była i to wysoka z uwagi na bilans bezpośrednich starć. Ten był mocno niekorzystny dla Polki, bowiem w trzech rywalizacjach nie udało jej się nigdy wygrać. I – jak się okazało – nie zmieniło się to w czwartej potyczce. Tenisistka z Rygi sensacyjnie zwyciężyła 3:6, 6:3, 6:1.
Wystarczył jeden gem, aby w głowie pojawił się najczarniejszy scenariusz. Dwie niewykorzystane szanse do utrzymania podania szybko się zemściły, bo Łotyszka wypracowała break pointa. A przy nim z forhendu pomyliła się 22-letnia tenisistka z Raszyna. Szybko jednak i Ostapenko zaczęła się mylić, a udanym returnem Świątek odrobiła stratę.
W premierowej odsłonie kluczowy okazał się szósty gem, w którym to serwowała zawodniczka z Rygi. W nim po znakomitej akcji Świątek wypracowała sobie break point, ale potrzebowała drugiego, żeby przełamać rywalkę za sprawą fenomenalnego minięcia z forhendu.
Kolejne gemy pewnie wygrywały tenisistki serwujące. Układ ten odpowiadał naszej reprezentantce, która cały czas miała przewagę za sprawą wcześniejszego przełamania. Nieudany return Łotyszki przy piłce setowej sprawił, że pierwszy set padł łupem pierwszej rakiety świata.
W II partii Świątek zanotowała jeszcze gorszy start niż w poprzedniej. Nie dość, że od razu została przełamana po kapitalnym returnie Ostapenko, to nie udało jej się odrobić straty. Tym samym po trzech pierwszych gemach pierwsza rakieta świata przegrywała 0:3.
Światełko w tunelu pojawiło się w siódmym gemie. Wówczas mocnym akcentem Polka pokazała, że pozostaje w grze. Jej przełamanie do zera sprawiło, że strata została odrobiona. Jednak był to ostatni pozytyw w tym secie.
Po skutecznej ofensywie Łotyszka znów miała przewagę przełamania, bo po raz drugi udało jej się wygrać gema przy serwisie przeciwniczki. W kolejnym break pointa na powrót do gry miała nasza tenisistka, ale tym razem obyło się bez happy-endu. Trzy błędy z rzędu Świątek sprawiły, że o końcowym wyniku zadecydowała trzecia partia.
A w niej oglądaliśmy rzeczy, które nie miały miejsca przez długi czas. Liderka światowego rankingu WTA była kompletnie na łopatkach i przegrywała gema za gemem. W efekcie Ostapenko prowadziła aż 5:0 i tylko kataklizm mógłby sprawić, że nie postawiłaby kropki nad “i”.
Szokujący przebieg seta wynikał głównie z masy błędów, które popełniała Polka. Momentami aż trudno było uwierzyć w to, że oglądamy spotkanie z udziałem Świątek. Wielokrotnie trzeba było przecierać oczy ze zdumienia, by zrozumieć, że nie był to jedynie zły sen, a brutalna rzeczywistość.
W szóstym gemie 22-latka wlała promyczek nadziei, gdy odrobiła 1/3 strat. Ta jednak zgasła natychmiastowo. Ostapenko jeszcze raz zdominowała swoją rywalkę i mocnym akcentem potwierdziła, że ma na nią sposób.
Porażka Świątek oznacza, że po zakończeniu wielkoszlemowego US Open czeka nas pierwsza od długiego czasu zmiana w światowym rankingu WTA. Aryna Sabalenka już wie, że wyprzedzi naszą tenisistkę bez względu na końcowy rezultat. Najczarniejszy scenariusz, jaki można było sobie wyobrazić stał się stanem rzeczywistym.