Podobnie jak w meczu z Czeszkami, także i w starciu z Włoszkami nasze reprezentantki musiały walczyć o awans poprzez pojedynek deblowy. Iga Świątek i Katarzyna Kawa stanęły przed bardzo trudnym zadaniem, bowiem po drugiej stronie siatki znalazły się mistrzynie olimpijskie z Paryża w grze podwójnej – Sara Errani i Jasmine Paolini. Polki stoczyły pasjonujący bój, ale ostatecznie musiały uznać klasę rywalek. Złote medalistki igrzysk wygrały 7:5, 7:5 i zagwarantowały Italii miejsce w finale BJK Cup.
Reprezentantki Polski dostarczały nam ogromnych emocji podczas każdego ze swoich dotychczasowych pojedynków w Maladze i nie inaczej było także dzisiaj. Rywalizacja z Włoszkami rozpoczęła się od niespodziewanej porażki Magdy Linette z Lucią Bronzetti. Poznanianka popełniała bardzo dużo błędów przez większość pojedynku. W drugim secie zerwała się do walki przy stanie 1:4, ale ostatecznie przegrała po tie-breaku.
O pozostanie w grze walczyła znów Iga Świątek. Podobnie jak w starciu z Lindą Noskovą, raszynianka musiała rywalizować o wygraną do samego końca. Raz, że mierzyła się ze swoimi problemami, a dwa – grała przeciwko bardzo solidnie grającej Jasmine Paolini. W kluczowej fazie pojedynku zaprocentowało jednak doświadczenie Polki i dzięki temu znów doczekaliśmy się decydującego spotkania w postaci deblowej batalii.
Kapitan Dawid Celt znów postawił na parę Iga Świątek/Katarzyna Kawa. Po drugiej stronie siatki zameldowały się mistrzynie olimpijskiej z Paryża w grze podwójnej – Sara Errani i Jasmine Paolini. Nasze reprezentantki pokazały już jednak, że potrafią wygrywać nawet z najlepszymi deblistkami świata. Przekonała się o tym dwa dni temu Katerina Siniakova – liderka rankingu WTA w tej kategorii. Wierzyliśmy, że mimo doświadczenia przeciwniczek i tym razem Polki przechylą szalę na swoją korzyść.
Świątek i Kawa zafundowały nam kolejny thriller. Errani i Paolini błyszczały w defensywie
Polki rozpoczynały rywalizację od serwisu Igi. Zarówno raszynianka, jak i Katarzyna pewnie weszły w spotkanie przy własnym podaniu. Przy jednym z zagrań w trzecim gemie Świątek popisała się efektownym smeczem z backhandu. To był punkt, którego nie powstydziłby się sam Rafael Nadal.
Przy stanie 2:1 dla Polek obserwowaliśmy najsłabiej serwującą zawodniczkę spośród obecnych na korcie – Sarę Errani. Nasze reprezentantki doprowadziły do decydującego punktu, który oznaczał jednocześnie break pointa na 3:1. Iga próbowała zagrać chytrego loba, który wylądował jednak minimalnie poza linią końcową. Dzięki temu na tablicy wyników zobaczyliśmy rezultat 2:2.