Autor tekstu na siłę chce zarzucić Zachodowi hipokryzję, zestawiając przypadki pozytywnych testów dopingowych Świątek oraz Kamiły Walijewej. O przypadku Polki dowiedzieliśmy się pod koniec listopada. W badaniu przeprowadzonym 12 sierpnia podczas turnieju w Cincinnati w organizmie ówczesnej liderki rankingu WTA wykryto trimetazydynę – na szczęście dla Świątek: o bardzo niskim stężeniu.
Miesiąc później rozpoczęło się postępowanie, w trakcie którego tenisistka udowodniła, że przyjęła środek całkowicie nieświadomie, przez co jej zawieszenie potrwało raptem miesiąc. Cała sprawa została zamknięta 28 listopada. To też był prawdziwy powód dwumiesięcznej nieobecności Polki na światowych kortach po zakończeniu US Open. Postępowanie było objęte klauzulą poufności.
Zakazana u sportowców trimetazydyna dostała się do organizmu Świątek za sprawą zanieczyszczonego leku z melatoniną, który tenisistka zażyła podczas problemów ze snem z uwagi na zmiany stref czasowych.
Białoruski dziennikarz uderzył w Świątek i Polaków
Przypomnijmy, że trimetazydynę wykryto też w organizmie Walijewej. Rosjanka wpadła 9 lutego 2022 r. zaraz po występie na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, będąc częścią dopingowego systemu w swoim kraju.
29 stycznia 2024 r. Walijewą uznano za winną naruszenia zasad antydopingowych i ogłoszono jej czteroletnie zawieszenie do 25 grudnia 2025 r. Wszystkie jej osiągnięcia od 25 grudnia 2021 r. zostały anulowane. Walijewa została zdyskwalifikowana w zawodach IO 2022 (przez co reprezentacja Rosji straciła złoty medal w zawodach drużynowych), mistrzostwach Europy 2022 (straciła tytuł mistrzyni Europy) i mistrzostwach Rosji 2021/22 (straciła tytuł mistrzyni Rosji seniorów).
Chociaż przypadki Świątek i Walijewej są skrajnie różne, to Rosjanie i Białorusini chętnie je ze sobą zestawiają. Tak jak zrobił to Kozłow. “Współczuję Polakom reżimu, pod jakim znaleźli się i oni, i ich sport. Ale nawet on ma swoich patronów. Bo jak inaczej wytłumaczyć ten przypadek?” – pytał autor stronniczego tekstu.
“Była światowa numer jeden z Polski, Iga Świątek, stosowała doping, a mianowicie trimetazydynę, która pobudza serce. I gdyby ten tytuł zastosować do białoruskiego lub rosyjskiego tenisisty, naszemu sportowcowi wymierzono by nierealny wyrok. Znalazłby się kolejny Grigorij Rodczenkow, a sprawie towarzyszyłyby jakieś sankcje, zawieszenia i inne drobne sztuczki, które praktykowane są na ‘wolnym’ Zachodzie. Ale w tym przypadku wszystko jest w porządku! Igę Świątek ukarano miesięczną dyskwalifikacją” – dodał.
“Dla porównania rosyjska łyżwiarka figurowa Kamiła Waliewa została zdyskwalifikowana na cztery lata za tę samą trimetazydynę. Do dziś nie wiadomo, jak dostała się ona do jej organizmu. Porównajcie miesiąc zawieszenia do czterech lat. (…) Klasyczne podwójne standardy, które doprowadzają do mdłości. Podobnie jak fakt, że prawda na Zachodzie jest ‘prawdziwa’ tylko wtedy, gdy jest wygodna. Oto kolejny akt w nowoczesnym polskim stylu” – podsumowal Kozłow.