Zmasowana krytyka uderza w Igę Świątek. Polka robi coś, co nie jest zakazane w żadnych przepisach, a i tak musi mierzyć się z kolejnymi ciosami w swoją stronę. Legenda tenisa i znany dziennikarz w świecie dyscypliny mówią wprost: “czas najwyższy zająć się tym przepisem”. Przerwy Polki między setami wyliczane są przez nich co do sekundy. Lindsay Davenport wypowiada się wyraźnie o “złym nawyku” 23-latki, choć nie jest to tylko jej praktyka. W jej obronie staje za to jeden z polskich ekspertów.
Liderka rankingu WTA nie miała swojego dnia. Do tego trafiła na rozpędzoną Amerykankę, a gospodarze po wielkich sukcesach w męskiej drabince cieszą się teraz z wyrzucenia faworytki. I nie ma w tym nic dziwnego, bo wyczyn Peguli zasługuje na duże brawa.
30-latka rozegrała jedno z najlepszych spotkań w sezonie, a być może i całej karierze, dzięki czemu pokonała Polkę 6:2, 6:4 i wyrzuciła ją za burtę US Open. Do tego osiągnęła najlepszy wynik w karierze w wielkoszlemowej rywalizacji i przełamała klątwę ćwierćfinałów.
Bezpardonowy atak na Igę Świątek. Mocne słowa
Porażka 23-latki stała się okazją do krytyki Świątek nie tylko za grę, ale także zachowania, do których zdążyła przyzwyczaić kibiców. Tenisowi eksperci nie zamierzają jednak jej odpuszczać i wprost ganią ją za zbyt długie przerwy toaletowe, które tak naprawdę nie łamią przepisów obowiązujących w turniejach. Pojawiają się jednak głosy, że tego typu zapis powinien znaleźć się w regulaminie.
Zobacz: Tak Iga Świątek zachowała się po porażce w US Open [WIDEO] “To kolejna dłuuuuga przerwa poza kortem w wykonaniu Świątek po krótkim secie, którego przegrała. Wydaje się, że czas najwyższy zająć się tym przepisem” – uważa znany dziennikarz Ben Rothenberg.
“Problem ze Świątek jest taki, że ona nieproporcjonalnie często robi tak po przegranych setach, więc jest to raczej sposób na zmianę dynamiki niż samo przebieranie się. Na razie wciąż jest zgodne z zasadami, ale nie jestem pewien, czy tak powinno być. Pegula niewzruszona” — dodaje autor książki o Naomi Osace.
W tym samym czasie mocno krytykowała ją nawet legenda tenisa Lindsay Davenport, mówiąc o “złym nawyku”. W tym przypadku także chodziło o przerwę toaletową po porażce w pierwszej partii. Amerykanka dodała na antenie Tennis Channel, że powinno się dozorować tego typu praktyki.
Jej słowa cytował dziennikarz Neil McMahon, który podziela jej zdanie. “Iga Świątek robi sobie sześciominutową przerwę poza kortem po 39-minutowym pierwszym secie (który przegrała 2:6), to po prostu bzdura i trzeba to wymazać. Nie jest to nowy problem ze Świątek” — czytamy.
W Polsce taka krytyka spotyka się z odpowiedzią, i to w zupełnie innym tonie. O atakach słownych, podejrzeniach o “brudne gierki” i wyliczaniu Polce minut opowiedział w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Dawid Celt.
– To już jest jakaś nagonka. Na przykład o to, że Iga po przegranym secie chodzi do toalety. I interpretacja, że to jej gierki, by wybić rywalkę z rytmu. A przecież nie jedna Świątek z tego korzysta. Co więcej, Iga schodzi na przerwę także po wygranych setach. To co, wtedy chce wybić z rytmu siebie samą? Nie, po prostu taka jest jej rutyna, w pełni dopuszczalna przepisami – analizuje w rozmowie z Sebastianem Parfjanowiczem trener, który wielkie tenisowe emocje widział z bliska, będąc przez lata w zespole trenerskim Agnieszki Radwańskiej.
– Na pewno zaczynasz ludzi wkurzać, jak tyle tygodni jesteś numerem jeden i w zasadzie dominujesz na przestrzeni całego roku. Bo Iga dominuje. Patrząc na punktacje, wygrane turnieje, to przewagę ma ogromną. Buduje ją w pierwszej połowie roku, bo to jest taka część sezonu, gdy więcej czynników jej pasuje. Potem cała reszta musi gonić. I dogonić nie może – analizuje Celt w “Misji Sport”.