Był chaos w Cancun, jest kuriozum w Rijadzie – tak można krótko zestawić wspomnienia z ubiegłorocznej edycji WTA Finals w Meksyku z pierwszymi wrażeniami z tegorocznej odsłony w Arabii Saudyjskiej. Wrażenia te dotyczą różnych aspektów, a z całościową oceną rozpoczynającego się w sobotę turnieju trzeba poczekać, ale z jednego powodu to pierwsze wrażenie nie jest najlepsze. Z potężnym wiatrem i deszczem sprzed roku Iga Świątek poradziła sobie rewelacyjnie. Teraz aura nie powinna być przeszkodą, ale nie wiadomo, czego się spodziewać po samej Polce.
Trudne dwa miesiące Świątek. Polka już nie jest koszmarem czołowej tenisistki
Świątek wróci do rywalizacji niemal równo dwa miesiące po ostatnim meczu – 4 września przegrała dość gładko z Jessicą Pegulą (2:6, 4:6) w ćwierćfinale US Open, a 3 listopada rozpocznie występ w WTA Finals. W międzyczasie w życiu 23-letniej zawodniczki działo się sporo – rozstanie z trenerem Tomaszem Wiktorowskim, rezygnacja z kolejnych turniejów, zatrudnienie Wima Fissette’a i strata pozycji liderki światowego rankingu. O tym, jak to wszystko wpłynęło na jej tenis, przekonamy się w najbliższych dniach.
W kończącej sezon imprezie masters spotyka się osiem najlepszych zawodniczek roku i choć o kompletnych outsiderkach nie ma mowy, to sytuacja poszczególnych tenisistek późną jesienią bywa bardzo różna. Stąd też przed losowaniem grup tradycyjnie toczą się analizy dotyczące potencjalnie najlepszego lub najgorszego scenariusza. Jak trafiła Świątek? Mówiąc krótko – mogło być lepiej, ale też i gorzej.
Z jednej strony będzie miała okazję do rewanżu na Peguli za wspomnianą wcześniej porażkę w Nowym Jorku, ale od jakiegoś czasu ta jest dla niej dość niewygodną rywalką. Wcześniej to Polka była koszmarem Amerykanki – w rewelacyjnym 2022 roku miała z nią bilans 4-0, ale te czasy już minęły. Od początku ubiegłego sezonu zmierzyły się pięciokrotnie i trzy razy górą była szósta rakieta globu. Na co teraz stać 30-latkę z USA? Trudno do końca powiedzieć, bo po dotarciu do finału US Open obniżyła trochę loty – zaliczyła dwa starty i w żadnym nie dotarła choćby do ćwierćfinału. Fani Świątek zaś będą trzymać kciuki, by w rywalizacji tych zawodniczek WTA Finals pozostało domeną ich ulubienicy – rok temu w finale rozbiła Pegulę, oddawszy jej zaledwie gema.
Odrodzenie Gauff, znak zapytania przy Krejcikovej
Z kłopotami, które miała latem, ewidentnie uporała się już Coco Gauff – druga z Amerykanek, na którą w Grupie Pomarańczowej trafiła wiceliderka światowej listy. Plasująca się w tym zestawieniu tuż za Świątek 20-latka po rozczarowującym występie w US Open, w którym broniła tytułu (odpadła w 1/8 finału), też dokonała ważnej zmiany – rozstała się po nieco ponad roku z trenerem Bradem Gilbertem. Początek współpracy z duetem Jean Christophe Faurel – Matt Daly wypadł bardzo okazale – wygrała “tysięcznik” w Pekinie, a potem w imprezie tej samej rangi w Wuhan odpadła w półfinale. W tym ostatnim spotkaniu uległa będącej od kilku miesięcy w rewelacyjnej formie Arynie Sabalence po trzysetowej walce.
Do niewątpliwie niewygodnych rywalek dla Świątek należy Barbora Krejcikova. Czeszka wygrała ich ostatnie dwa spotkania. Ale pytanie, czy triumfatorka tegorocznego Wimbledonu będzie w ogóle w stanie rozegrać cały mecz w Rijadzie. W połowie października bowiem skreczowała z powodu kontuzji w ćwierćfinale w Ningbo, a w czterech ostatnich występach łącznie wygrała zaledwie dwa spotkania.
O ile mająca ostatnio swoje kłopoty Krejcikova wydaje się znacznie korzystniejszą opcją niż spisująca się bardzo dobrze przez większą część tego sezonu Chinka Qinwen Zheng, o tyle w przypadku pary Gauff – Jasmine Paolini łatwiejszą opcją byłoby raczej trafienie na tę drugą. Włoszka o polskich korzeniach bowiem co prawda ma za sobą najlepszy sezon w karierze, ale ostatnio wyraźnie odczuwa już skutki jego intensywności. Tym bardziej że z powodzeniem rywalizuje też w deblu i w nim również zaprezentuje się w Rijadzie.
Znacznie większą zagadką niż obecna forma Peguli jest zaś dyspozycja Jeleny Rybakiny. Reprezentantka Kazachstanu – tak jak Świątek – pauzowała od US Open, z którym pożegnała się już w drugiej rundzie, kiedy przegrała sensacyjnie ze 143. w rankingu WTA Jessiką Ponchet. Przed nowojorską imprezą rozstała się zaś z wieloletnim trenerem Stefano Vukovem. Głośno było wtedy o ich skomplikowanych relacjach, które miały się odbić na stanie mentalnym zawodniczki. A dodatkowo od dłuższego czasu miała ona różnego rodzaju kłopoty zdrowotne, co nie sprzyjało stabilności gry.
Niezależnie jednak od rywalek dla fanów Świątek i dla niej samej kluczowa jest teraz kwestia jej własnej gry. Można zakładać, że początkowo będzie jej przede wszystkim brakowało rytmu meczowego – dwa miesiące przerwy w trakcie sezonu robi swoje. Pytanie też, czy będzie już wprowadzała jakieś drobne zmiany zaproponowane przez bardzo doświadczonego w pracy w tourze Fissette’a. Bo na ewentualne większe przyjdzie raczej czas dopiero później.