W Maladze kobieca reprezentacja Polski stanęła przed szansą historycznego awansu do półfinału Pucharu Billie Jean King – Biało-Czerwone, z Igą Świątek, toczą o to walkę z mocną reprezentacją Czech. Mocną, ale to przecież polska rakieta numer jeden jest obecnie wyżej od czeskiej, podobnie jak i “dwójka”. Tą dwójką jest tym razem Magdalena Fręch, a nie Magda Linette – tak postanowił kapitan Dawid Celt. Do przedmeczowej prezentacji wyszły jednak wszystkie reprezentantki Polski i już wtedy Iga Świątek pokazała, że dla niej liczy się perfekcja w każdym aspekcie.
Polki w Maladze urosły do miana faworytek całego turnieju w chwili, gdy pod koniec października swój udział w tych zawodach potwierdziła ostatecznie Iga Świątek. Magda Linette i Magdalena Fręch też być może powalczyłyby z Hiszpanią o awans, ale nie da się ukryć, że to właśnie obecność wiceliderki rankingu WTA jest tu absolutnie kluczowa.
I raszynianka pokazała klasę w piątkowym meczu z Paulą Badosą – choć potrzebowała trzech setów, by udowodnić swoją wyższość. W tym ostatnim była już jednak o wiele lepsza, zapewniła drugi punkt Biało-Czerwonym.
Pierwszy zaś zdobyła Magda Linette – po blisko czterogodzinnej rywalizacji z Sarą Sorribes Tormo. Tyle że ten bój tak bardzo dał się jej we znaki, że w sobotnim ćwierćfinale z Czechami kapitan Dawid Celt postawił na Magdalenę Fręch.
Iga Świątek zaskoczyła… Magdę Linette. Wszystkie reprezentantki Polski miały prezentować się tak samo
Do przedmeczowej prezentacji wyszły jednak wszystkie polskie reprezentantki: nie tylko Świątek i Fręch. Także Magda Linette, Katarzyna Kawa i Maja Chwalińska, choć na ewentualny występ mogą one liczyć tylko w deblu.
I dość szybko Iga Świątek pokazała koleżankom, że u niej wszystko musi być perfekcyjne. Nawet tak drobny szczegół, jak… prezentacja proporczyków, gdy wszystkie ustawiły się pod siatką.
Miały je bowiem wszystkie zawodniczki, bez propoczyka był jedynie kapitan Dawid Celt. Stojąca w środku Magda Linette pokazywała jednak nie tak jak reszta koleżanek flagę Polski, ale… logotyp Polskiego Związku Tenisowego. Liderka polskiej drużyny podjęła więc interwencję, schyliła się i… już za chwilę proporczyk w rękach poznanianki był ustawiony tak jak u reszty drużyny.